Wzór cierpliwości znów strzeże bramki Wisły

Wiosenne derby. Buchalik wrócił do składu i doznał urazu w 30. minucie fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Michał Buchalik zaczął swój trzeci sezon w roli pierwszego bramkarza Wisły. Dotąd tylko raz był podstawowym piłkarzem od początku do końca. Powód? Ogromny pech.

1 czerwca Buchalik rozpoczął szósty rok przygody z Wisłą. Na Reymonta trafił w 2014 roku z Ruchu Chorzów razem z Maciejem Jankowskim i Maciejem Sadlokiem, który również nadal gra dla Białej Gwiazdy.

Prowadzący wówczas Wisłę Franciszek Smuda postawił na wychowanka Górnika Boguszowice. Krakowianie zakończyli sezon na szóstym miejscu, a Buchalik opuścił tylko jeden z 37 ligowych meczów i rozegrał najwięcej minut.

Lawina nieszczęść

Potem tak dobrze już nie było, a największymi rywalami zawodnika z Górnego Śląska nie byli inni bramkarze Wisły a kontuzje. Przed sezonem 2015/2016 nabawił się kontuzji kolana i klub w trybie awaryjnym ściągnął Radosława Cierzniaka (z urazem walczył także trzeci z golkiperów – Michał Miśkiewicz). Pech go nie opuszczał, bo kolejna kontuzja była jeszcze poważniejsza. Zerwał więzadła i po operacji przechodził wielomiesięczną, żmudną rehabilitację.

– Podczas treningu w siłowni pechowo wykręciło mi się kolano. Na początku nie myślałem, że to coś poważnego. Czułem się nieźle, pierwsze diagnozy nie mówiły o czarnym scenariuszu. Dopiero badanie rezonansem pokazało, że jest naprawdę źle – mówił.

Efekt? Przez dwa sezony wystąpił tylko w jednym oficjalnym meczu przeciwko swojemu byłemu klubowi w Pucharze Polski.

Dwa trudne lata go nie podłamały. Od kolegów z szatni można było usłyszeć, że nigdy nie demonstrował niezadowolenia z powodu braku występów, nawet gdy był zdrowy. Sportową złość przekładał na treningi, a nie na psucie atmosfery w szatni. Dlatego, gdy latem 2017 roku w klubie musieli podjąć decyzję, czy przedłużyć umowę z nim czy z Miśkiewiczem, zdecydowano się na mniej wybuchowego Buchalika.

– Mamy z Michałem wiele wspólnych cech. Jesteśmy stoikami – podkreśla Kacper Chorążka, jeden z bramkarzy 13-krotnego mistrza Polski.

W sezonie 2017/2018 rywalizował z Julianem Cuestą. Zaczął na ławce, ale w czwartej kolejce Hiszpan sam miał problemy ze zdrowiem i Buchalik mógł wskoczyć między słupki. Nie był numerem jeden do końca, ale uzbierał 18 występów, co w porównaniu z poprzednimi latami było niezłym wynikiem.

W poprzedniej kampanii jego rywalem był pozyskany z I ligi Mateusz Lis. Były zawodnik Rakowa Częstochowa był szykowany do roli pierwszego bramkarza, jednak debiut w ekstraklasie opóźniły drobne problemy ze zdrowiem. Szybko jednak zastąpił Buchalika, który w czwartej kolejce otrzymał czerwoną kartkę i wypadł ze składu na siedem miesięcy.

Lisowi zdarzały się poważne wpadki, ale cierpliwość trenerów Wisły do młodego golkipera była duża. Po przegranych spotkaniach Buchalik wychodził ze stadionu z zaciśniętymi zębami, mając nadzieję, że jego czas znów nadejdzie.

Pech w derbach

Nieoczekiwanie wrócił między słupki na wiosenne derby Krakowa. Wisła prowadziła 2:0, a 30-latek nie miał wiele do roboty. Pech znów dał o sobie znać około 30. minuty, gdy bramkarz wystartował do piłki zagranej przez Łukasza Burligę. Po chwili na jego twarzy pojawił się grymas bólu i został zniesiony z boiska. Wyrok? Uraz mięśnia czworogłowego i koniec marzeń o grze przez kolejne miesiące.

Letnie przygotowania zaczął w pełni zdrowy, ale miejsce w jedenastce musiał sobie wywalczyć. Nieco pomogła mu nieobecność Lisa, który opuścił obóz w Warce z powodu wyjazdu na mistrzostwa Europy U-21. Między słupkami chciał stanąć Kacper Chorążka, którego atutem jest status młodzieżowca. W sparingach 20-latek nie zachwycał i Maciej Stolarczyk postawił na Buchalika.

Odpukać

W przegranym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław rozpoczął swój trzeci sezon w Wiśle jako pierwszy bramkarz. Dobrze jednak wie, że to nic nie znaczy.

– Trenuję po to, żeby grać i w końcu otrzymałem szansę. Na razie, odpukać, z moim zdrowiem jest wszystko dobrze – zapewnił.

Nie mógł być jednak w pełni zadowolony, bo drużyna przegrała 0:1. W drugiej kolejce Wisła zmierzy się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Buchalik grał w tym klubie i będzie chciał się przypomnieć miejscowym kibicom.

Buchalik ma jeden z dłuższych kontraktów w klubie. Jego umowa kończy się w czerwcu 2022 roku.

News will be here