Wojciech Krzysztonek: Obrzydliwa obrzydliwość

Wojciech Krzysztonek

Kandydatka PiS na prezydenta Krakowa w jednym z wywiadów nazwała rozmowy o wspólnym starcie w wyborach, prowadzone przez PO, Nowoczesną, PSL, SLD i środowisko prezydenta Majchrowskiego „obrzydliwym targiem politycznym”. Te słowa rażą prostą logiką: co niezrozumiałe, to złe. Spór wewnętrzny jest bowiem w środowisku PiS czymś niedopuszczalnym i obcym – pisze dla LoveKraków.pl Wojciech Krzysztonek, radny Platformy Obywatelskiej.

Faktycznie, kiedy w dyskusji uczestniczą przedstawiciele tak wielu różnych środowisk, musi dochodzić do napięć. Każdy ceni swój dorobek oraz problemy mieszkańców, które chce rozwiązać w nowej kadencji. Nie może więc dziwić chęć posiadania jak najlepszej pozycji wyjściowej. Gdzie ścierają się argumenty programowe i personalne, tam musi iskrzyć.

Taka żywa i momentami trudna dyskusja może być niezrozumiała dla tych, którzy od lat jedynie słuchają poleceń z Warszawy.

Może więc warto wyprężyć wyobraźnię, by zastanowić się, jak u nich może przebiegać proces selekcji kandydatów i założeń programowych. Nie jest to takie trudne.

Kiedy w PiS nadchodzi TEN DZIEŃ, pod biurem najbardziej aktualnie wpływowego parlamentarzysty gromadzą się lokalni działacze. Wszyscy pytają, czy dotarł już kurier z Warszawy.

W tym czasie namiestnik i jego najbliżsi stronnicy siedzą w biurze. Wielu z nich na ten moment czekało przez całą partyjną karierę. Rozpiera ich duma, że są w środku, kiedy reszta działaczy czeka na zewnątrz.

Z Warszawy, jak zwykle, przywieziono dwie koperty. W jednej są decyzje personalne, w drugiej programowe. Kiedy namiestnik obraca je w dłoniach, w jego oczach widać namiętność tolkienowskiego Golluma. Najchętniej, by się z nimi nie rozstawał, ale czas płynie nie ubłaganie.

Gdy wybije godzina 15.33 w biurach polityków PiS w całej Polsce mają być wywieszone listy kandydatów. Gdy już do tego dochodzi, wierchuszka partyjna przepycha się nerwowo, niczym licealiści sprawdzający wyniki matur. Z tą różnicą, że tutaj nie ma rozczarowania, smutku czy gniewu. Wszyscy bowiem wiedzą, że prezes ma plan. Dostali niskie miejsce. Trudno. Być może to próba, po której czeka ich ważna misja? Nie ma ich na żadnej liście. Nie szkodzi. Być może zwolniło się miejsce w jakieś spółce? Nikt nie narzeka. Przynajmniej nie otwarcie. Wszak plan prezesa jest  jak heglowski „duch świata”. Nie ma tu miejsca na wątpliwości.

Kiedy asystent poselski wywiesza listę z tezami programowymi, nie ma już nikogo. Opracowany przez Komitet Polityczny materiał nie zmienia się od lat. Wszyscy działacze znają na pamięć ten zlepek ogólników, komunałów, pobożnych życzeń i inwektyw. Każdego dnia bowiem muszą raczyć nimi opinię publiczną.

Szkoda jednak, że nikt nie został. Tym razem aparat partyjny dodał nowy epitet. Jego nośność medialną potwierdziły badania socjologiczne.

To „obrzydliwość”!

Wojciech Krzysztonek
Radny Platformy Obywatelskiej

comments powered by Disqus