Wygląda na to, że klincz między PO i Nowoczesną a Przyjaznym Krakowem w radzie miasta jeszcze trochę potrwa. Szef prezydenckiego klubu twierdzi, że Platforma Obywatelska w Krakowie nie zwraca uwagi na swoje sztandarowe hasła: wolność i demokrację.

Rafał Komarewicz jeszcze do wczoraj był kandydatem Przyjaznego Krakowa na przewodniczącego rady miasta. Jednak z racji tego, iż jest zaangażowany w projekt Wspólna Małopolska (bezpartyjni samorządowcy, wystawili listę m.in. do sejmiku, ale nie osiągnęli sukcesu), a to bardzo nie pasuje Platformie, która swoją porażkę w regionie upatruje właśnie w tym, że pojawiła się lista, która zabrał im głosy. PK postanowił więc wystawić innego kandydata – Sławomira Pietrzyka. Na to nie zgadza się PO.

– Platforma ma na sztandarach walkę o wolność i demokrację. Ja pod tym pierwszym pojęciem rozumiem to, iż są ludzie z różnymi poglądami i są przez innych szanowani. Czy my mamy prawo wypowiadać się i robić to, co uważamy, czy tylko to, co każe nam nasz szef, przekonany przez PO, aby powiedział to, co powiedział? – zastanawia się radny Komarewicz.

– Platformie nie podoba się to, jak działa partia rządząca. A czym obecna działania różnią się od tego, jak funkcjonuje partia z Kaczyńskim na czele, który każe robić swoim kolegom różne rzeczy? – dodaje.

W kwestii demokracji, Komarewicz uważa, że to nie dyktat większości nad mniejszością. – Mniejszość powinna być szanowana, a jej zdanie powinno się liczyć. Nie może się to ograniczać do mówienia co ma robić. Należy dać jej możliwość zaistnienia i porozumienia się – podkreśla Rafał Komarewicz.

Jego zdaniem wynik wyborów pokazuje też, czego do radnych z PK oczekują ich wyborcy. – Te głosy zobowiązały nas do zmian, również w sferze przewodniczącego rady miasta, mimo że arytmetyka nie jest po naszej stronie – stwierdza radny.

– Myślę, że ta sytuacja działa na niekorzyść PO – uważa radny.

Samorządowcy będą mieli czas do 5 grudnia, aby dogadać się w sprawie przewodniczącego rady miasta.