Rozmowa na dzień dobry: Głos pracownic Bagateli wpisuje się w ruch #MeToo

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Dziś przypada Światowy Dzień Feminizmu. O wyzwaniach, problemach współczesnych kobiet, „feminatywach” i ostatnich doniesieniach o mobbingu i molestowaniu w Teatrze Bagatela rozmawiamy z radną Niną Gabryś.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Zacznijmy może od wczorajszych doniesień medialnych w sprawie mobbingu i molestowania w Teatrze Bagatela. Jak podaje Gazeta Wyborcza, dziewięć aktorek oskarżyło dyrektora o molestowanie…

Nina Gabryś, krakowska radna, współzałożycielka Stowarzyszenia „Sto Lat Głosu Kobiet”: Głos aktorek krakowskiego Teatru Bagatela wpisuje się w ogólnoświatowy ruch #metoo. Sytuacja molestowania w miejscu pracy, wymuszania relacji seksualnych, szantaże to rzeczywistość wielu kobiet w życiu zawodowym. Jest to skandaliczne. Dyrektor Bagateli w obliczu skali oskarżeń powinien ustąpić. Kobiety zatrudnione w teatrze powinny mieć zapewnione bezpieczeństwo. Warto w kontekście tej sprawy pomyśleć o szkoleniach antydyskryminacyjnych i równościowych z prawdziwego zdarzenia w instytucjach miejskich i urzędzie. Rada ds. Równego Traktowania z pewnością zajmie się tematem.

Co powiesz tym, którzy mówią, że feminizm nie jest już potrzebny?

Powiem, że co tydzień w Polsce giną trzy kobiety, padając ofiarą przemocy domowej, a my dalej umarzamy większość takich spraw. Powiem, że zarabiamy kilkanaście procent mniej na tych samych stanowiskach co mężczyźni. Powiem, że zgwałcona 14-latka nie może na Podkarpaciu dokonać aborcji, ze względu na klauzulę sumienia. Powiem, że mamy jedynie niecałe 30 proc. kobiet w Sejmie. Powiem, że każdy kto wierzy, że jego lub jej córka zasługuje na to co najlepsze, że może osiągnąć wszystko, że powinna czuć się bezpiecznie wracając do domu wieczorem i że powinna mieć dostęp do znieczulenia w czasie porodu, to jest feministą i feministką. Feminizm to walka o równość i sprawiedliwe traktowanie. Bez dwóch zdań jest potrzebny.

Tradycyjny feminizm się zdezaktualizował? Jakie są jego współczesne wyzwania?

Najbardziej dojmujące w dzisiejszej batalii o prawa kobiet jest to, że od 100 lat walczymy bardzo często o dokładnie to samo, czasami przy użyciu tych samych rekwizytów. Legenda głosi, że emancypantki wywalczyły prawa wyborcze dla Polek stukając parasolkami w bruk pod domem Piłsudskiego. Parasolki, jak wiemy, dziś kojarzą się dalej z kobiecą rewolucją! Jak niewiele dzieli nas od naszych prababek, pokazuje dzisiejsza debata o feminatywach, o tym, jak nazywać pierwsze osiem kobiet w Sejmie w 1919 r. gorąco dyskutowano wtedy i, jak widać, o posłankach debatujemy do dziś. Tradycyjny i dzisiejszy feminizm ma dużo wspólnego. Oczywiście pola walki się poszerzyły, ale dalej kluczowe postulaty to prawo do równych zarobków, wolność do decydowania o sobie, ściganie sprawców przemocy, wsparcie dla samodzielnych matek, dobra opieka zdrowotna i równe uczestnictwo we władzy.

Jesteś współzałożycielką Stowarzyszenia „Sto Lat Głosu Kobiet”, ale i krakowską radną. Często masz okazję słuchać opowieści o różnych doświadczeniach kobiet. Z jakimi problemami borykają się najczęściej? O jakich sprawach mówią?

Problemów jest ogrom. W pierwszej kolejności wśród wymienianych spraw jest służba zdrowia, w szczególności niezliczone przykłady koszmarnego traktowania na porodówkach: kobietom bardzo często odmawia się znieczulenia podczas porodu. Ogromnym problemem jest także obojętność przedstawicieli prawa i policji wobec przemocy fizycznej i seksualnej stosowanej wobec kobiet, obwinianie ofiar, tłumaczenie sprawców. Bardzo często pojawia się temat alimentów, ponad milion dzieci w Polsce ich nie otrzymuje. Wiele z nas w zasadzie na każdym etapie życia spotyka się także z dyskryminacją w miejscu pracy.

W ubiegłym roku, według ostatnich danych GUS, kobiety zarabiają przeciętnie o 18,5 proc. mniej od mężczyzn, co przekłada się na ponad 700 zł brutto różnicy. Jak myślisz, dlaczego kobiety nieraz pełnią podobne funkcje co ich koledzy z pracy, pracują tyle samo albo i więcej, a i tak nie ma to odzwierciedlenia w zarobkach?

Polki są lepiej wykształcone, szybciej wchodzą na rynek pracy. Według badań lepiej pracują zespołowo, a jednak gorzej zarabiają i rzadziej awansują. To jest po prostu czysta niesprawiedliwość. Szklany sufit trochę w ostatnich latach popękał, ale daleko do jego przebicia. Jesteśmy od dziecka kształcone, żeby być posłuszne. Chłopcy słyszą w szkole, że mają być silni i waleczni, a dziewczynki, że mają być uśmiechnięte i grzeczne. Takie różnicowanie ról społecznych się odkłada i często skutkuje tym, że ze względu na wyuczoną grzeczność kobiety rządniej negocjują podwyżki, rzadziej postrzegają się jako predestynowane do awansu i zarządzania. Potrzebujemy gruntownej reformy systemu edukacji, by systemowo to zmienić. Nie mówiąc już o tym, że dyskryminacja w miejscu pracy jest powszechnym zjawiskiem, jednak brakuje nam podstawowych narzędzi, by z nią walczyć, brakuje klarownego systemu przeciwdziałania, środków odwoławczych, wiedzy.

Czy zatem spotykasz się z przekonaniem, że w niektórych profesjach kobiety wciąż muszą coś udowadniać?

Droga kobiet do sukcesu usłana jest przeszkodami. W czasach, kiedy jesteśmy aktywne zawodowo, zarabiamy, prowadzimy biznesy, wiele z nas wraca z jednej pracy do drugiej, tej domowej. Brak partnerskiego układu w wychowywaniu i prowadzeniu domu to dalej ogromny problem na drodze do równości. Matka Polka pracuje na dwa etaty. Próbujemy sprostać zawyżonym standardom i równocześnie obalić ciążące na nas stereotypy. Swoje kompetencje musimy udowadniać na każdym kroku.

Jak to wygląda z twojego doświadczenia?

W życiu politycznym uważa się na przykład, że w polityce trzeba być stanowczym, czasem ostrym, stawiać na swoim. Kiedy tak zachowują się mężczyźni, są rasowymi politykami, którzy walczą o to, w co wierzą. Polityczka, robiąc to samo, słyszy, że krzyczy, jest emocjonalna, że się rządzi i zachowuje histerycznie. Opinia społeczna o wiele wnikliwiej przygląda się kobietom niż mężczyznom w polityce. Skompromitowany polityk? Zdarza się. Skompromitowana polityczka to kompromitacja wszystkich kobiet. Dużo pracy przed nami by to zmienić, dlatego tak ważne jest, by w polityce działało jak najwięcej mądrych, zmotywowanych kobiet.

W polskim społeczeństwie mamy różne grupy kobiet – aktywnych zawodowo, wykształconych, ale i kobiet, dla których centrum życia stanowi zupełnie coś innego. Czy współczesne feministki próbują zrozumieć ich problemy, które może z punktu widzenia feminizmu nie są może aż tak wielkie, ale dla nich stanowią istotną przeszkodę w podniesieniu jakości życia?

Wszystkie sprawy, wszystkie problemy, które dotyczą kobiet i z którymi kobiety się borykają, są z perspektywy feminizmu równie ważne. Walczymy o równość, bez wyjątku. Moc organizacji kobiecych pomaga na przykład ofiarom przemocy domowej, próbując stworzyć bezpieczną przystań dla ofiar, gwarantują pomoc psychologiczną czy zawodową i choć przemoc zdarzyć się może każdej z nas, bez względu na wykształcenie czy zarobki, to kobiety z mniejszych miejscowości, w trudniejszej sytuacji życiowej są szczególnie narażone na osamotnienie i brak pomocy w sytuacjach kryzysu.

Co sądzisz o feminatywach, czyli „żeńskich końcówkach”? W języku polskim funkcjonują nie od dziś, ale ostatnio sporo się o nich mówi.

Uważam, że absolutnie powinniśmy używać nazw z końcówkami żeńskimi. Przede wszystkim dlatego, że jestem zwolenniczką poprawnej polszczyzny, a język polski się odmienia. Obrońcy polskiej kultury i tradycji powinni o tym pamiętać. Język kształtuje naszą rzeczywistość i ma siłę sprawczą. Fakt, że władza i siła ma twarz mężczyzny w Polsce, wynika w dużym stopniu z tego, że najczęściej ma ona rodzaj męski. Ale to się zmienia i język też ewoluuje. Nie dziwi nas dziennikarka, lekarka, malarka, pisarka, a kiedyś wokół tych form była równie głośna dyskusja jak dziś wokół premierki, profesorki i prezeski. Wszystko jest kwestią czasu, przyzwyczajenia i oswojenia faktu, że kobiety na tych stanowiskach są po prostu obecne.

Na czym – jako feministce – najbardziej ci zależy?

Jako feministce, jako polityczce, mieszkance Krakowa, obywatelce, kobiecie zależy mi na tym samym. Na tym, żebyśmy żyli w kraju, w którym każdy traktowany jest równo i z szacunkiem.