Barbara Majchrowska: Ugiął się. Ludzie pisali do urzędu miasta, żeby posłuchał żony [Rozmowa]

Barbara i Jacek Majchrowscy fot. Zdjęcia: Bogusław Świerzowski

Jaka kukła znajduje się w domu Państwa Majchrowskich? Dlaczego Jacek Majchrowski lubi powtarzać, że przez sport do kalectwa? Jakie zadania na nową kadencję zostały wyznaczone dla prezydenta? Co sądzi o „betonowaniu miasta”? Kiedy żona prezydenta dowiedziała się, że jej mąż pali cygara? – na te i inne pytania w rozmowie z LoveKraków.pl odpowiada Barbara Majchrowska.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Pani mąż dużo czasu spędza w domu?

Barbara Majchrowska, prywatnie żona prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego: Nawet rodzinie trudno spotkać się z moim mężem. Mieszkamy w jednym domu razem z synami, ale oddzielnie.

Jeden syn mieszka w oddzielnym mieszkaniu, ale w tym samym domu?

Tak. Drugi syn wkrótce się żeni i też mieszka już w swojej części. Nasz dom składa się z trzech części i każda była przeznaczona dla danej osoby. My w środku, a dzieci po bokach. Mąż wymyślił taką strukturę. On był jedynakiem i brakowało mu zawsze rodzeństwa. Strasznie chciał mieć dzieci i wnuki. Żebyśmy wszyscy byli razem i prowadzili życie rodzinne. Dlatego wymyślił taką konstrukcję domu.

Zaaranżował tak dom, aby czasem synowie nie uciekli?

Chciał, abyśmy byli razem wszyscy.

Czy jeden z Państwa synów ma dzieci?

Tak, ma dwójkę, syna i córkę.

Prezydent się nimi zajmuje?

Sporadycznie, bo w domu jest dopiero późno wieczorem, a jak wychodzi, to jeszcze śpią. Wychodzi z domu zazwyczaj 6:30 czy 6:45, a wraca o 21 albo i później. W zależności od tego, czy zdążył przeczytać służbową pocztę.

Pani jeździ do urzędu miasta i odwiedza męża?

Rzadko. Chyba, że mamy gdzieś iść razem i umawiamy się, że ja wpadnę do niego i jedziemy, jak jestem zaproszona. Mam zasadę, że jak nie jestem zaproszona, to oczywiście nigdzie nie idę. Nie lubię sytuacji oficjalnych.

Wiele jest takich wydarzeń, gdzie Pani obecność jest wymagana.

To prawda, jest wiele takich wydarzeń, ale nie wszystkie je lubię. Jeśli jesteśmy zaproszeni na wydarzenia kulturalne połączone ze spektaklem, to wtedy bardzo chętnie idę. Czasami trzeba kogoś uhonorować, na przykład teraz było kilka koncertów związanych z urodzinami Krzysztofa Pendereckiego, więc się na nich pojawiałam. Nie zawsze jednak mogę towarzyszyć mężowi, bo czasami mam obowiązki domowo-rodzinne.

Wnuki rozpoznają jeszcze prezydenta, jak go nie ma w domu tyle czasu?

Wnuczka pyta mnie, o której dziadziu dziś przyjdzie. Bardzo lubi ze mną przebywać, gdy przygotowuję mu coś ciepłego do jedzenia. Przychodzi Jacek wieczorem po całym dniu i pyta mnie: „Czy masz coś ciepłego”.

Co prezydent najbardziej lubi jeść?

Lubi zupy, ale chętnie je jakąś rybę lub coś mięsnego. Pierogi też bardzo chętnie zje, gołąbki, rosół oczywiście. Wnuczka, która ma sześć lat, przychodzi i pyta się o dziadzia, i „Czy masz już dla niego przygotowaną kolację?”. Grzeję już jakąś zupę, a ona mówi „To ja nakryję do stołu”. Bierze sztućce i pyta, gdzie dziadek będzie jadł. Oczywiście zazwyczaj jest to przy telewizorze, bo przy okazji ogląda wiadomości. Ona już wie. Nakrywa stół, jak dziadek wchodzi jest cała szczęśliwa. Mówi „Dziadziu, nakryłam ci do stołu”. Czasami pozwalam, aby zaniosła Jackowi jakieś danie. Ona jest bardzo szczęśliwa, a dziadek przeszczęśliwy, że wnusia się nim interesuje.

Jest jeszcze wnuk?

Jest starszy, ma 13 lat. Też wpada do dziadka. Wnuczek lubi do nas przychodzić na herbatę i coś słodkiego.

Nie jeździ Pani do urzędu z torebkami jedzenia, zupami w słoikach?

Pakuję mu kanapki i warzywa w pojemnikach.

Nie jest Pani żal, że męża nie ma tyle czasu w domu?

Czasami tak. Czasami jest przydatny w domu. Kiedy już w nim jest, to głównie odpoczywa. Musi się kiedyś wyspać. Nawet nie ma czasu posiedzieć w ogrodzie. Zachęcam go czasami, żeby pospacerował. Wtedy mówi do mnie: „Jestem tak zmęczony, że chyba się położę”.

Ale jeszcze powrócę do wnuków. Mamy w domu świetną kukłę dziadzia, którą dostał po spektaklu Reality Shopka Show. Wtedy mąż wystąpił ze wspomaganiem, bo grał na scenie z kukłą. I tak kukła została.

Kukła robi w domu za dziadka?

Stoi w domu, w pokoju, gdzie zawsze wnuki do mnie przychodzą. I wnuczka czasami pyta: „Babciu, a mogę z dziadkiem pospacerować?”. Bierze kukłę i chodzi z nią po mieszkaniu. To jest namiastka dziadka.

Prezydent, ogłaszając niedawno, że po raz kolejny będzie ubiegał się o reelekcję, stwierdził, że to koleżanki namówiły Panią, aby jednak prezydent wystartował. Trochę chciałbym usłyszeć o tej historii.

Jest grupa osób, która pracowała nad tym, aby mąż jednak wystartował. Znajome osoby, koleżanki mówiły „Słuchaj, jak on nie wystartuje, to będzie to twoja wina. Bo to znaczy, że ty mu zabroniłaś”. Ja tłumaczyłam, że nie miałam nic do zabraniania, bo to nie moja sprawa.

Prezydent mówił, że żona zawsze go namawia, aby już więcej nie startował.

Tak! Proszę go, aby dał sobie spokój. Żeby odpoczął. Mąż to lubi, bo jest pracoholikiem. Czasami jak jest w domu, to pisze. On dużo pisze. Zamyka się w swoim pokoju i słyszę, że pisze na maszynie, bo nie uznaje komputera. Chcieliśmy z synem namówić męża do korzystania z laptopa. Ale to utrudniało sprawę, bo mówił, że co jakiś czas znika mu tekst. Ma starą, sprawną maszynę do pisania Olympia. Komputer przejęłam ja. Czasami, jak się zdarza, że jest w domu, bo np. jest przeziębiony, to słychać, że pisze.

Prezydent kiedyś mówił, że spisuje swoje wspomnienia, ale też kończy pisać książki historyczne.

Ma kilka książek pozaczynanych. Pisze dalej artykuły do czasopism naukowych.

Powiedziała Pani, że prezydent lubi pracować, więc jak taki człowiek zachowuje się na wakacjach? Kiedyś prezydent wspominał, że lubi jeździć na południe Europy. Dalej pozostał ten kierunek czy może wakacje w kraju?

Kierunki w Polsce też lubi. Czasami jeździmy w weekendy. Zazwyczaj w celach rekreacyjnych do Solca-Zdroju, gdzie poddaje się terapii, rehabilitacji ogólnej, bo ma problemy z kręgosłupem. Ale przebywamy tam najdłużej tydzień. Jedziemy samochodem, więc zawsze bierze torbę książek, maszynopisy. Przez pierwsze dni na wakacjach zawsze odsypia. Dopiero, jak się zregeneruje, to rozpoczyna aktywność.

Zdarzają się zagraniczne wyjazdy?

Jeśli jedziemy na wakacje letnie, to staramy się wyjechać z Polski. Chociaż znajomi się wszędzie znajdują. Kiedyś byłam zdumiona. Byliśmy na południu Włoch. Oglądamy ruiny zamku i nagle pan podchodzi i mówi: „Dzień dobry panie prezydencie”. Mój mąż pyta: „To państwo też z Krakowa?” Słyszymy odpowiedź: „My jesteśmy z Koszalina, ale znamy pana z telewizji”.

Kilka lat temu ZIKiT zmienił trasę linii nr 8. Dużo osób przypisuje Pani, że „ósemka” powróciła na dotychczasową trasę. Często Pani przekonuje męża do różnych rozwiązań?

Staram się, bo ja żyję tym miastem inaczej niż mąż. Jestem fanką komunikacji miejskiej, uważam, że jest super. Jak się gdzieś spieszę, to nie pojadę samochodem, tylko tramwajem. „Dziewiętnastką” dojeżdżam na dworzec. Po co mam jechać samochodem, stać w korku i denerwować się, że pociąg mi ucieknie. Znajduję sobie w Internecie godzinę odjazdu. Znam inne miasta, pochodzę z Wrocławia. Powiem panu, że krakowska komunikacja jest naprawdę dobra.

Co doradza Pani prezydentowi w domu?

Na temat „ósemki” dużo rozmawialiśmy. Pytałam, dlaczego oni to zmieniają i dawałam przykład Wiednia, gdzie tramwaj o konkretnym numerze jedzie w dane miejsce. Uważam, że takie zmienianie jest bez sensu. Tramwaj dalej będzie jechał, tylko będzie miał inny numer. Jak tramwaj ma 40 lat ten sam numer, to wszyscy są przyzwyczajeni. Tradycyjny Kraków powinien zachować stare trasy tramwajów, bo to jest przyjazne ludziom.

Prezydent wtedy się ugiął i ustąpił Pani.

Ugiął się. Ludzie pisali do urzędu miasta, żeby posłuchał żony. Mówiłam mu: „Oni mają racje. Dlaczego zmieniacie tramwaj, który jeździł zawsze. Był numerem 8, a ma być 20 czy 50”. Okazało się, że nowa grupa osób zajęła się komunikacją miejską i chciała zrobić rewolucję.

Prezydent w domu narzeka na swoich współpracowników?

Nigdy. Czasami od niego coś wyciągam, bo coś słyszę. Mówię, że tutaj cię atakują. A on do mnie, że ludzie nie wiedzą pewnych rzeczy, jak to funkcjonuje i stąd te ataki. On mi tłumaczy i ja już wtedy wszystko wiem.

Powrócę jeszcze do tematu startu w wyborach. Pani przekonywała męża, żeby startował?

W ostatnim czasie doszliśmy do wniosku, że powinien odpocząć, że już wystarczy.

Prezydent był skłonny, aby już nie startować.

Był, ale pewnie się pan domyśla, dlaczego wystartował. Widocznie doszedł do wniosku, że ten ostatni raz powinien wystartować. Zawsze jest mało czasu, żeby coś dokończyć. Jak coś się zacznie, to pojawiają się nowe wyzwania. Dlatego chciałby dokończyć pewne rzeczy np. walkę ze smogiem czy metro. Ja uważam się za prekursorkę walki ze smogiem. Kiedy ponad 20 lat temu zamieszkaliśmy w Łagiewnikach, a mieszkaliśmy wcześniej w Nowym Prokocimiu przy ulicy Jerzmanowskiego. Tam było świetne powietrze. Byłam zdumiona, że tutaj tak zielono i nagle wieczorem nie mogę otworzyć okna. Mówię, czym ci ludzie palą. Zaczęliśmy chodzić wieczorami i widać było z kominów czarny dym. Jeden z sąsiadów mi nawet powiedział, jak zobaczył, że wystawiam kubły, że on wszystko spala. Więc sobie wtedy pomyślałam, że już wszystko wiem, skąd takie powietrze. Teraz się wszystko zmieniło. Wszyscy w Łagiewnikach segregujemy śmieci.

Cygaro. Stało się to jedynym z symboli prezydentury Jacka Majchrowskiego.

Byłam w szoku, że Jacek pali. Kiedyś dostaje telefon od znajomego, że był u męża i mówi mi: „Jak on pali!”. W domu nie pali i nigdy nie palił. Czuję, jak przychodzi do domu, że cały jest w oparach dymu. Najpierw byłam zdumiona. Palił fajkę, w domu też. O cygarach nie wiedziałam nic. Zaczęło się od tego, że ktoś przywiózł mu cygara z Kuby. I spróbował. Tego nauczył się podczas pełnienia tej funkcji. Mówię mu: „Jacek, ty strasznie palisz”, a on mi: „Ależ skąd, ja się nie zaciągam”.

Popytam jeszcze o używki. Prezydent pije alkohol?

Nigdy nie pił. Czasami słyszałam, że Majchrowski był pijany. W to nie uwierzę. Jeśli jesteśmy na jakimś przyjęciu to pije toast szampanem lub tzw. drinki.

Co się powinno w mieście zmienić? Jakieś wyzwanie dała Pani mężowi na ewentualną kolejną kadencję?

Trudno mi coś wymyślić. Z czymkolwiek wystąpię, to on mi mówi, że już to się robi, tylko ten proces trwa. Myślę, że powinno się poprawić stan torowisk. Na szczęście zaczęto remontować ulicę Królewską.

Co z zabudową? Pojawił się slogan „betonowanie miasta”.

Z tym się nie zgodzę. Mam porównanie z Wrocławiem. Wszędzie teraz buduje się biurowce. Miasta się rozwijają, przybywa mieszkańców, ludzie muszą gdzieś mieszkać i pracować. U nas nie jest aż tak strasznie.

Prezydent wychodzi gdzieś na miasto? Mają Państwo jakąś ulubioną restaurację?

Nie mamy na to czasu. On późno wraca. Raczej myśli o tym, żeby szybciej zjeść kolację, zobaczyć wiadomości w telewizji i odpocząć.

Mąż często narzeka na dziennikarzy? Bo publicznie krytykuje ich przy wielu okazjach.

Narzeka, bo dziennikarze go nie lubią. Ma takie doświadczenie, które nie pozwala mu lubić dziennikarzy. Nie wszystkich oczywiście.

To jeszcze zapytam o aktywności sportowe prezydenta. Czy uprawia jakiś sport? Mi kiedyś powiedział „przez sport do kalectwa”.

Ile razy widzi kogoś ze złamaną nogą, to zawsze mówi „przez sport do kalectwa”. Mój mąż często cytuje Winstona Churchilla. Kiedy zapytali Churchilla, który dożył sędziwego wieku, jak on świetnie się czuje umysłowo, paląc cygara i pijąc alkohol. Jak w zdrowiu dożył sędziwego wieku? Powiedział „no sport”. I to jest też motto życiowe mojego męża. Nie uprawia sportów, tylko najwyżej i to rzadko wędrówki piesze. Próbuję czasami męża wyciągnąć na spacer. Mieliśmy psy i mówiłam mu, żebyśmy poszli na spacer z psami. Brał psa i chodził w ogródku. Siłą rzeczy jak jedziemy na wakacje to musi chodzić na spacery, bo zawsze jedziemy grupą osób. Już mi na wakacjach nie powie „Otwórz okno, to pooddychamy świeżym powietrzem”.

Co prezydent mówi przed tymi wyborami? Boi się, że może przegrać?

Mówi, że ma mieszane uczucia. Czasami wydaje mu się, że jest super, czasami, że nie jest fajnie, a czasami mówi, że co będzie, to będzie. Mój mąż wygrywał w drugiej turze, więc zawsze musiał zabiegać o głosy. Jest przygotowany, że tutaj też będzie druga tura.

Prezydent zapowiedział w domu, że jeśli wygra wybory, to zmieni tryb życia i będzie chodził do pracy od 7:30 do 15:30?

Powiedziałam, że musi zacząć pracować jak urzędnik w tej nowej kadencji. On mówi, że nie zawsze się to da. Mąż spotyka się z mieszkańcami, a do tego trzeba się przygotować. Ludzie się zapisują na spotkanie z Jackiem i mówią, jaki jest problem. Mąż wtedy przygotowuje papiery i bierze urzędnika z danego działu. Przygotowania do spotkań z mieszkańcami zajmują mu dużo czasu. Te poniedziałki są okropne, bo to wszystko bardzo długo trwa.

Muszę zapytać o Sosnowiec i wypowiedź na temat tego miasta. Prezydent Majchrowski musiał ostatnio przepraszać prezydenta Sosnowca. Tak Pani mąż nie lubi Sosnowca?

Uważam, że niepotrzebnie to powiedział. Bardzo lubi Sosnowiec. Jeździmy na groby jego rodziców do miejsca, gdzie mieszkali. Zawsze odwiedzamy te miejsca. Z poprzednim prezydentem Sosnowca był w bardzo dobrej komitywie. Tutaj mocno się naraził.

Już mam ostatnie pytanie, jak nie będzie Pani chciała, to proszę nie odpowiadać. Pani mąż nie chce powiedzieć, czy jest wierzący czy nie. Czy Pani może coś powiedzieć na ten temat?

Ja jestem wierząca, mamy ślub kościelny. Moje dzieci też. Mąż był kiedyś ministrantem w młodości. Nie wiem, czy przestał wierzyć. Chodzi na msze. Nie jest antyklerykalny. O tym, co czuje musiałby się sam wypowiedzieć.

comments powered by Disqus